
Słup bramy - jedyny pozostały fragment ogrodzenia

Ściana Frontowa

Ściana frontowa



Zejście do jednego z dwóch pomieszczenia piwnicznego

Wejście do pomieszczenia piwnicznego

Zdjęcia pochodzą z miejsca naznaczonego ludzką tragedią, ale i nie tylko. Ruiny dworku być może nie są mekką łowców duchów natomiast z pewnością są chętnie odwiedzane przez pasjonatów zjawisk paranormalnych. Gdybym o tym wiedział wcześniej, może tych zdjęć wcale nie byłoby. Ale od początku... Dwór w miejscowości Klukowo (daw. Smolechowo) został wybudowany w 1923r. przez Stanisława Waśniewskiego, który w 1920r. powrócił w rodzinne strony i przejął gospodarstwo swojego ojca - Piotra. Gospodarstwo wielkości ok. 270ha znajdowało się na terenach Klukowa i okolicznych miejscowości. W swoim gospodarstwie hodował bydło, konie a także uprawiał buraki cukrowe. Gdy przyszła w 1939r. wojna rodzina Waśniewskich pozostawiła swój majątek i wyjechała za Warszawę. Niedługo po ucieczce postanowili jednak wrócić, ale podczas ich nieobecności w posiadłości został już osadzony niemiecki administrator. Rodzinie zezwolono zająć pokój na poddaszu, ale w 1941r. musieli opuścić pomieszczenie. Trzy lata później, majątek został rozparcelowany pomiędzy okolicznych chłopów, a w dworku zamieszkały rodziny pracowników Waśniewskich i tym samym dawni właściciele pozostali bez dachu nad głową. Smutnym zwieńczeniem historii jest aresztowanie Waśniewskiego przez UB, który podczas przesłuchań zakatował aresztanta. Meritum całej sprawy. Legenda głosi, że w ruinach nocą widziane są światła - możliwe, że to duch właściciela dogląda majątku. W 1990r. z niewyjaśnionych przyczyn doszło do pożaru. Ciekawym również wydaje się wizyta rodziny w ruinach, gdzie małe dziecko biegające dookoła murów nagle zatrzymuje się i zdaje się z kimś rozmawiać. Na pytanie ojca z kim chłopczyk rozmawia, dziecko odpowiada, że z czarnym panem, który wyszedł z ruin. Ojciec nikogo poza swoją rodziną przy posiadłości nie spotkał. Czy Czarny Pan to widmo właściciela? A może jest to wspomnienie osoby, która rzekomo utopiła się w pobliskim stawie? Mówi się, że odwiedzający czują się obserwowani. Głosi się, że zaglądając do piwniczki elektronika potrafi zawodzić. Co ja przeżyłem? Jakie są moje odczucia? Czy odczułem czyjąś obecność? Czy zauważyłem coś, co powinno mnie zaniepokoić? Pozostawiam dla siebie.